Translate

środa, 19 marca 2014

Co Indie, jak Indie, czemu Indie, kiedy Indie, kto Indie

    Wróciwszy z dziewięciodniowego Travel Week postanowiłam sporządzić mały poradnik pod tytułem "Co Indie, jak Indie, czemu Indie, kiedy Indie, kto Indie". Znajduje się poniżej i traktuje o tym, na co powinniście być przygotowani kiedy przyjdzie Wam do głowy złapać załamanie nerwowe zwane potocznie "Podróżowaniem po Indiach".

w drodze do Munnar. po prawej plantacja herbaty :)



1) Chcesz szybko sprawdzić rozkład pociągów? Chcesz dowiedzieć się, ile dni (dni. Nie godzin) zajmie podróż do pewnego miejsca? Masz pięć minut? Świetnie! Bo żeby zobaczyć rozkład jazdy kolei w Indiach, trzeba podać takie podstawowe dane, jak numer paszportu i wizy, narodowość, kolor oczu i imię siostry ciotecznej dziadka Twojego kuzyna z czwartej linii. 

antyczna figurka z Mattancherry w Cochin

2) Zawsze wybierajcie pociąg, który w nazwie ma słowo "express". To nie jest tak, że porusza się on z prędkością wyższą niż 60 km/h. "Express" ma za zadanie wskazać klientom, iż pociąg ten ma trochę wyższy standard (brak karaluchów) niż nie-express train. Podchwytliwe? Nie sądzę.

Kathakali show


3) Kiedy kupujesz bilet autobusowy, spodziewaj się wielkiej dobroduszności transportu Indii. Bo kiedy spodziewasz się dotrzeć do Munnar oddalonego od Cochin o 120km w maksymalnie 2 godziny - zajmie Ci to conajmniej sześć. W cenę tej przejażdżki (a raczej: adventurous race) są zapewnione takie atrakcje jak autobusowe rajdy na skraju przepaści, godzinne przerwy na lunch dla kierowcy, brak jakiejkolwiek cyrkulacji powietrza (na zewnątrz - 35 stopni; wewnątrz - 45). Są podejrzenia, że indyjski transport ma coś wspólnego z religijnymi organizacjami świata, bo kiedy wychodzisz cały i zdrowy z tego oto autobusu, zaczynasz wierzyć w istnienie jakiejś boskiej istoty.

Fort Cochin

4) Kiedy przyjdzie Ci użyć rikszy, spodziewaj się, że jeśli kierowca powie "300 rupii", rzeczywista cena to ok. 20 rupii. Pomocne jest krzyczenie "jam nie turysta, ja tu mieszkam". Wtedy cena spadnie o połowę. To taki teścik, czy rzeczywiście mieszkacie w Indiach. Jeżeli obrazicie się o zaanonsujecie, że w tej oto chwili opuszczacie zacny pojazd, kierowca pozna się na rzeczy.



5) Goa. Idealne miejsce dla ludzi z białą skórą ale bez pieniędzy. Zwłaszcza - dla białych dziewczyn. Bowiem będąc białą dziewoją nie dość, że wstęp wszędzie jest za darmo (a koledzy muszą płacić około 1000 rupii = 50 zł), drinki dostajesz niemalże bez pytania (jeden drink ok. 10 zł)

Chinese Fishing Nets - w użyciu od 500 lat


6) Tak zwana "zamiana ról'. Indie bardzo chcą pokazać turystom, że są docenieni. Aby to zrobić, stosują metodę zwaną "zamianą ról". Wygląda to tak, że będąc np. w Taj Mahal myślisz oczywiście, że główną atrakcją jest Taj Mahal sam w sobie. A tu nie! Obywatele kraju kwitnącego Gangesu chcą zrobić Ci dobrze i tutaj wydarza się owa zamiana - nagle Ty stajesz się główną atrakcją. Tłumy ludzi robią sobie z Tobą zdjęcie, robią sobie zdjęcia na tle Ciebie, koło Ciebie, nad Tobą i pod Tobą. Wskazują palcem, dzieci płaczą, a niewiasty mdleją. Problem jest taki, że kiedy wstęp do Taj Mahal kosztuje Rs 800 (w tym cena za wniesienie kamery), to nikt nie płaci za fotografowanie Twej osoby. 


Także jeśli kiedykolwiek przyjdzie Wam do głowy podróżować po Indiach, nie martwcie się - leki są tu tanie i łatwo można wyjść z załamania nerwowego.

1 komentarz: