Translate

sobota, 29 czerwca 2013

Cały Ganges łez oraz przeżyć własną stypę



Myśl, że jedziesz właśnie na niespodziankowo-osiemnasteczkową imprezę jako jeden z organizatorów.

        Niech na miejscu okaże się, że czeka na Ciebie blisko sześćdziesiąt osób, które od trzech miesięcy ogarniały ten pożegnalno-urodzinowy melanż. Konspiracja i zaskoczenie życia, już nigdy im w nic nie uwierzę <3

       Byli wszyscy - moja klasa, przyjaciele z dzieciństwa i gimnazjum, ludzie z Wałbrzycha, teatru. Pojawiło się też kilka osób, których (wcześniej) nie znałam, ale "wcześniej" to jest słowo klucz :D
Zostałam oblana tak ogromną dawką miłości, że podejrzewam, że wystarczy mi nie tylko na okres pobytu w Indiach, ale też na gap year i uniwersytet. Największym plusem całości było oczywiście to, że wszyscy ważni dla mnie ludzie zgromadzili się w jednym miejscu - często nie znając siebie nawzajem, zorganizowali dla mnie melanż ostateczny. Ale oprócz tego dostałam cudowne prezenty, które już czekają, by spakować je do walizki.


     Zużyłam cały karton chusteczek oglądając film nakręcony przez uzdolnionego jak nie wiem co Maćka Ławniczaka z udziałem moich przyjaciół i ukochanych nauczycieli. Making people jealous: 


Pierwszy raz zobaczyłam go zaraz po tym, gdy weszłam na salę pełną moich znajomych - wtedy ryk był ogromny i nic nie zostało z misternego makijażu. Wczoraj został wyświetlony na gali zakończenia roku w moim ukochanym Kasprowiczu - a co, niech zazdroszczą :3
      Od przyjaciół z dzieciństwa i gimnazjum (często to ci sami ludzie) dostałam też cudowny album ze wspólnymi, najbardziej kompromitującymi zdjęciami. 
       No i jeszcze pyszne wino!
       A dzisiaj (Ania i Murdzu <333) otrzymałam wideło-wiadomość prosto ze słonecznej Italii od moich włoskich przyjaciół, którzy życzą mi 1) słodkiego, miłego życia w Indiach; 2) buon compleanno <3

        W teatrze spędziłam całkiem sporą część mojego życia - a zwłaszcza w tym świdnickim teatrze, z tymi konkretnymi, cudownymi ludźmi. I jakież było moje zaskoczenie, kiedy wczoraj podczas zakończenia sezonu wyciągnęli mnie (tym razem z widowni) na scenę, by oficjalnie mianować mnie świdnicko-teatralnym emerytem poprzez wręczenie kawałka deski scenicznej.

TYLE WYGRAĆ

     
       Specjalne podziękowania dla placka nad plackami, którego Bozia zesłała zamiast rózgi - Misi. Oraz dla Marty A., ogarniacza ymprez, który nie ogarnia! <3 lofff

        Mimo tego, że serce pęka mi na tysiąc kawałków na samą myśl, że TERAZ miałabym wyjechać i zostawić TYCH ludzi, mam cudowną pewność, że jak wrócę w śnieżnym grudniu, to ktoś będzie czekał na mnie na lotnisku. Gromadka dzieci w krakowskich strojach z goździkami w dłoniach, pokazy hippiczne, orkiestra dęta, czerwony dywan i przedstawiciel firmy masarskiej z koszem kabanosów też byłby całkiem ok. 


       Tym razem miało być o takich atrakcjach jak wizy i szczepienia, ale w związku z tymi nieoczekiwanymi wydarzeniami przesuwam termin na: wkrótce. buźka!
       

6 komentarzy:

  1. "Gromadka dzieci w krakowskich strojach"
    Ziomek, gdyby udało mi się ukraść strój z bolka, to wiedz,że na pewno czekałabym w nim na Ciebie z goździkiem w ręku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooooooh przestań, bo zachce mi się częściej do Polszy wracać! :3
      <3

      Usuń
  2. Hi Ada! Your community seems so sweet. I have no idea what anyone was saying in the video but I know that Mahindra will open it's arms wide open to you, including me and all the rest of our amazing co-years :) Cannot at all wait to meet you. Skype again soon!

    Love to you,
    Thule from NL and CA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My dear Nutella girl! Soon there will be version with english subtitles, hope you will enjoy it :) I already know I have amazing co-years and I'm sure I'll find amazingly great people in Mahindra as well.
      50 days!
      with love

      Usuń
  3. Ada,
    Fantastyczny pomysl z tym blogiem. No i gratuluje tekstow! Masz lekkie pioro-podoba mi sie. Zwlaszcza ten ostatni wpis. Przypomnial mi bardzo podobna pozegnalna impreze-niespodzianke, ktora przygotowali moi koledzy z liceum (wtedy bylo jeszcze czteroletnie, a ja wyjezdzalem po drugim roku). Mnie tez strasznie trudno bylo sie z nimi rozstac i nie zdziw sie, kiedy w grudniu naprawde przywitaja cie czerwonym dywanem na lotnisku (w moim wypadku na dworcu autobusowym). ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bartek!:) Wielkie dzięki, mam nadzieję, że następne posty także dobrze będzie się czytało :).
      Tak naprawdę - to o wiele bardziej, niż czerwony dywan (i nawet kabanosy) ucieszy mnie to, że na mój widok w grudniu chociaż na chwilę uśmiech zagości na ich mordkach:)

      Usuń