Translate

wtorek, 9 lipca 2013

I FOiOK

        Przez ostatnie dwa dni w Krakowie nad Wisłą odbywał się I Festiwal Oscypka i Obwarzanka Krakowskiego (oficjalna nazwa nieoficjalnego reunionu uczniów Mahindry) - alternatywa wystarczająco hipsterska dla tych, którzy zmęczeni są mainstreamem Open'era i chcą spróbować w swoim życiu czegoś naprawdę szalonego. Jedzenie oscypków na czas i konieczność wyboru rodzaju krakowskiego przysmaku w mniej niż 10 sekund to tylko jedne z propozycji, które umilają nam czas w Krk. W tym roku w I FOiOK wzięły udział dwie osoby, co potwierdza nadzwyczajną hipsteriadę. 



           Byłam to ja i moja najdroższa Drugoroczna, ale muszę przyznać - nie wszystkie założenia się spełniły. W niedzielę rano zadzwonili do nas Edek Miszczak z TVN i Wojtek Iwański, reżyser "Mam talent!" z pełnymi gaciami - ich przyszłość zależała od nas. Powiedzieli, że Agustin - nowy juror tego zacnego show - od wczoraj tupie obiema nogami i turla się po podłodze w histerii, której źródła upatruje w tym, iż odkrył, że jeszcze nikt nie zaprosił mnie i Soni na widownię "Mam talentu!". Jęczał, że nasza obecność jest fundamentalna i jak tak, to on nie i się nie zgadza, że jak to tak, to on nie wyjdzie i żeby szukali nowego jurora. No więc Edek i Wojtek błagali nas, abyśmy przyszły: a, że jesteśmy empatyczne jak jasna cholera, zgodziłyśmy się, chociaż o wiele bardziej uśmiechało się nam ciorać bez celu po Plantach. A czego nie robi się dla starych znajomych.
         Cała impreza miała rozpocząć się chwilę po dwunastej w Teatrze Julka Słowackiego w Krk. Nasze przybycie wiązało się najwidoczniej z takim przedsięwzięciem logistycznym, iż ekipa miała blisko trzygodzinne opóźnienie. Podobno też chodziło o to, że Agustin nie chciał uwierzyć w swoje szczęście - w to, że rzeczywiście tam jesteśmy.
           Gdy już weszliśmy na widownię zajęłyśmy miejsca tuż za plecami Agustina, w pierwszym rzędzie:


            ...by zapewnić mu komfort psychiczny i podpowiadać, kiedy zapomni języka w tzw. gębie. Wspaniałomyślnie zrezygnowałyśmy z wizji - wszystko zasłaniał nam stół jurorski, więc największą radość czerpałyśmy z występów muzycznych. W trakcie przydługich przerw między występami uczestników zabawiałyśmy także widownię (serio) - ja wyginaniem kciuka do kąta prostego, a Sonia śmiała się jak traktor lub ciągnik.
                Ostatecznie musiałam się zwinąć przed końcem, ale nie żegnałam się z Agustino. Czego oczy nie widzą, tego Agustinowi nie żal, więc chciałam, by nadal myślał, że siedzę metr za jego plecami. Poczucie bezpieczeństwa ważna sprawa, ale przecież zostawała z nim jeszcze Sonia.
                Tak oto zakończył się nieoficjalny reunion TSZŚ, po którym stwierdzam głośno, że mam cholerne, cholerne szczęście do ludzi. To będzie cudowny rok, moja najlepsza Drugoroczna Soniu <3

        A już w piątek jadę na ten oficjalny! huhuhu can't wait.
PS. dzisiaj ilość wyświetleń przekroczyła tysiaczka, dzięki i jaram się max!
               

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz